Żyjemy obecnie w czasach, gdy z każdej strony jesteśmy bombardowani dietami cud i wspaniałymi specyfikami, które obiecują nam schudnięcie kilku kilogramów bez wysiłku. W radio, w telewizji, w internecie - wszędzie widzimy setki reklam i porad jak w prosty sposób schudnąć. Tylko powiedzmy sobie szczerze - gdyby był na świecie jakiś specyfik, dzięki któremu moglibyśmy być szczupli ot tak, to przecież różnego rodzaju celebryci, którzy mają ogromne pieniądze nie mieliby w domach własnych siłowni i nie posiadaliby osobistych trenerów i dietetyków. Po prostu wzięliby "magiczną tabletkę" zamiast wyciskać z siebie siódme poty. I nie byłoby na świecie problemu otyłości... Tymczasem nasze społeczeństwa coraz bardziej pogrążają się w problemie nadwagi i otyłości, a przecież tak naprawdę każdy z nas jest w stanie dzięki swojej silnej woli i ciężkiej pracy osiągnąć zdrowe ciało. Nie wierzycie? W takim razie przeczytajcie jak w przeciągu ostatnich 6 miesięcy bez żadnej diety udało mi się schudnąć 8,5 kg, które zostało mi po ciąży...
Wszystko zaczęło się 26 stycznia 2016 roku. Byłam wtedy ponad 3 miesiące po porodzie. W ciąży przytyłam niezbyt dużo, bo 10 kg. Mój problem jednak polegał na tym, że gdy wróciłam ze szpitala okazało się, że ważę zaledwie 2 kg mniej niż przed porodem! W pierwszej chwili pomyślałam, że to przecież niemożliwe, bo sam Mój Synek ważył ponad 3 kg, gdy się urodził, a przecież jeszcze wody płodowe itd... powinnam przecież ważyć o kilka kg mniej niż przed porodem! Ale potem przyszło olśnienie - przecież karmię piersią, więc nie dość, że mam sporo pokarmu, to jeszcze jestem bardziej opuchnięta, bo hormony po porodzie robią swoje i muszą dojść do normy. Myślałam, że wystarczy, że dam sobie czas, a będzie tak jak często się słyszy - jak kobieta karmi piersią to kilogramy same spadają! Tylko, że niestety nie zawsze tak jest... Czasem bywa tak jak stało się u mnie - waga stanęła jak zaklęta. I bynajmniej od razu odpowiadając na to co ktoś może powiedzieć - nie, nie objadałam się jak głupia! Jadłam normalnie, tak jak przed ciążą, a więc 5 niedużych odpowiednio zbilansowanych posiłków dziennie. Przy takim samym żywieniu kiedyś (dawno dawno temu - jeszcze przed ciążą) schudłam, a następnie utrzymywałam wagę na stałym poziomie. Niestety trzeba pamiętać, że są kobiety, u których poród i karmienie piersią to tak wielkie zawirowanie hormonalne, że waga stoi jak zaklęta i trzeba jej nieco pomóc w inny sposób.
Jako że karmię piersią to postanowiłam, że nie będę stosować żadnych rygorystycznych diet, bo chciałam zapewnić Synkowi jak najlepszy pokarm. Dlatego też stwierdziłam, że jedynym wyjściem w mojej sytuacji są intensywne codzienne ćwiczenia.
Pierwszy trening zrobiłam 26 stycznia... no i się zaczęło!!! Na pierwszy ogień poszły treningi z Jillian Michaels 30 Day Shred - chciałam sobie samej udowodnić, że się nie poddam i dam radę zrobić 30 dniowy program treningowy bez ani jednego dnia przerwy. Udało mi się wytrwać i tym samym zmotywować się do dalszej pracy, tym bardziej że pojawiły się bardzo szybko pierwsze - naprawdę rewelacyjne efekty ćwiczeń. Więcej na temat treningów i moich zmagań w pierwszym miesiącu ćwiczeń znajdziecie tutaj i tutaj. Ten 30 dniowy program oprócz motywacji do dalszej walki dość mocno odbudował moją kondycję, która została ostro nadszarpnięta przez ciążę - przed ciążą sporo ćwiczyłam, po - zaledwie kilka minut ćwiczeń sprawiało, że miałam problem ze złapaniem oddechu.
Po miesiącu codziennych treningów z Jillian postawiłam na treningi Centrum Sportowca i... zakochałam się!!!! Dosłownie! Do dziś uwielbiam te treningi interwałowe - dają mi niezwykłą satysfakcję i powera! Ćwiczyłam głównie trening Turbo Spalanie, Turbo Spalanie 2 oraz Aerobox - tutaj możecie poczytać nieco więcej o tych treningach. Po drugim miesiącu zmagań spadały mi kolejne kilogramy i centymetry, a ja nabierałam coraz większej motywacji. Ponadto ćwiczenia zaczynały mi wchodzić "w krew" i gdy miałam dzień bez treningu czułam, że czegoś mi brakuje...
Trzeci miesiąc z uwagi na różne perturbacje życiowe nie należał do mega udanych. Oczywiście udało mi się zrzucić kilka dodatkowych centymetrów, ale byłam trochę rozczarowana moim comiesięcznym podsumowaniem. Jedną z nowości w tym miesiącu było to, iż za namową mojej znajomej, która jest trenerem personalnym, postanowiłam spróbować treningów siłowych - tutaj możecie zobaczyć jakie treningi siłowe wprowadziłam na początek - głównie z kettlebellem oraz z hantlami. I w ten właśnie sposób zaczęła się moja przygoda z treningami siłowymi, które do dziś uważam, że są fantastyczne i przynoszą rewelacyjne efekty - szczególnie w połączeniu z treningami interwałowymi. "Zaprzyjaźniłam się" szczególnie z programami Les Mills, których trenerzy potrafią z uśmiechem na ustach wycisnąć z Ciebie siódme poty i mega zmotywować do kolejnych powtórzeń nawet, gdy Twoje ciało mówi, że ma już dość :)
Czwarty miesiąc mojej walki o powrót do wagi sprzed ciąży opierał się już na pewnym wypracowanym schemacie - 2 do 3 dni treningów interwałowych przeplatane 1 dniem treningu siłowego. Tutaj macie szczegółową rozpiskę treningów jakie robiłam w tym czasie wraz z efektami jakie przyniosły.
Piąty i szósty miesiąc treningów to był swego rodzaju przełom! Kontynuowałam ustalony schemat ćwiczeń, czyli 2-3 dni treningów interwałowych Centrum Sportowca na zmianę z 1 dniem treningu siłowego. Taki układ treningów uważam za idealny ponieważ nie grozi nam wtedy monotonia w treningach, a nasze ciało jest ciągle pobudzane do nowej pracy i nie przyzwyczaja się do jednego rodzaju treningu, jak to ma zwykle miejsce, gdy w dłuższym okresie czasu ćwiczymy np. tylko treningi cardio. Ćwicząc tylko jeden rodzaj treningów ich efektywność z czasem zaczyna spadać, gdyż nasze ciało dość łatwo przyzwyczaja się do określonych ćwiczeń i takiego samego natężenia wysiłku. Ponadto uważam, że tak jak treningi interwałowe fantastycznie wpływają na spalanie kalorii, tak treningi siłowe z odpowiednim obciążeniem nie tylko świetnie modelują ciało, ale również bardzo dobrze wpływają na ujemny bilans kaloryczny organizmu.
W powyższych miesiącach włączyłam do planu treningowego również trening Tiffany Rothe tzw. "boczki", czyli 10 min Booty Shaking Waist Workout - Lose inches off your waist. Jest to trening, o którym pisało już wiele osób - chyba najpopularniejszy trening na najbardziej znienawidzoną część kobiecego ciała, czyli boczki. Trwa on zaledwie 10 minut dlatego łatwo go włączyć do codziennego planu treningowego, no bo co to jest 10 minut... ale ale... to wcale nie jest taki łatwy trening jak może się wydawać! O dziwo po dwóch pierwszych dniach miałam zakwasy tam gdzie nigdy w życiu nie miałam, czyli na boczkach i wzdłuż kręgosłupa!!! Po kilku dniach wszystko przeszło i ćwiczyło mi się już bardzo bardzo dobrze tak, że Tiffany zaczęłam traktować, jako moją codzienną "treningową wisienkę na torcie".
I tak oto po pięciu miesiącach ostrej walki i prawie codziennych treningów ujrzałam przy ważeniu moją wagę sprzed ciąży, czyli udało mi się zrealizować mój tzw. plan minimum! I to wszystko udało się bez stosowania jakiejkolwiek diety! Dlatego w szóstym miesiącu kontynuowałam i wagowo zeszłam już tylko 0,5 kg, ale spadło mi kilka dodatkowych cm. Oczywiście nie spoczęłam na laurach tylko ćwiczę dalej! Teraz treningi to mój zdrowy nawyk :)
I tak dobrnęliśmy do tego co każdego interesuje najbardziej, czyli do tego ile dokładnie udało mi się zrzucić dzięki powyższym treningom. Czas na szczegółowe - liczbowe podsumowanie minionych 6 miesięcy!
W ciągu 6 miesięcy na ćwiczeniach spędziłam 7641 minut, czyli ponad 127 godzin, co odpowiada temu jakbym ćwiczyła przez ponad 5 dni i nocy non stop! W sumie na 180 dni przypadło 140 dni treningowych, a na każdy z tych 140 dni ok 55 minut treningu.
Czy uważam te wyliczenia za sukces?
Oczywiście, że tak! Każdy z tych dni świadczy o tym, że dałam radę, pokonałam wewnętrznego lenia i zmotywowałam się, aby założyć strój do ćwiczeń i się nieco wypocić! I do tego zachęcam absolutnie każdego - nie tylko do ćwiczeń i do regularnego mierzenia obwodów, ale też do tego, aby zapisywać sobie kiedy i ile się ćwiczy, bo tego typu podsumowania dają przeogromnego kopa, gdy uświadamiasz sobie jak wiele dałaś z siebie. Dzięki temu możesz śmiało być z siebie dumna, jak wiele pracy włożyłaś w to, aby zmienić swoje ciało!
Ale wracając do efektów - oto ile udało mi się zrzucić w ciągu 6 miesięcy regularnych treningów:
- waga -8,5 kg
wymiary:
w sumie -43 cm !!!!Po miesiącu codziennych treningów z Jillian postawiłam na treningi Centrum Sportowca i... zakochałam się!!!! Dosłownie! Do dziś uwielbiam te treningi interwałowe - dają mi niezwykłą satysfakcję i powera! Ćwiczyłam głównie trening Turbo Spalanie, Turbo Spalanie 2 oraz Aerobox - tutaj możecie poczytać nieco więcej o tych treningach. Po drugim miesiącu zmagań spadały mi kolejne kilogramy i centymetry, a ja nabierałam coraz większej motywacji. Ponadto ćwiczenia zaczynały mi wchodzić "w krew" i gdy miałam dzień bez treningu czułam, że czegoś mi brakuje...
Trzeci miesiąc z uwagi na różne perturbacje życiowe nie należał do mega udanych. Oczywiście udało mi się zrzucić kilka dodatkowych centymetrów, ale byłam trochę rozczarowana moim comiesięcznym podsumowaniem. Jedną z nowości w tym miesiącu było to, iż za namową mojej znajomej, która jest trenerem personalnym, postanowiłam spróbować treningów siłowych - tutaj możecie zobaczyć jakie treningi siłowe wprowadziłam na początek - głównie z kettlebellem oraz z hantlami. I w ten właśnie sposób zaczęła się moja przygoda z treningami siłowymi, które do dziś uważam, że są fantastyczne i przynoszą rewelacyjne efekty - szczególnie w połączeniu z treningami interwałowymi. "Zaprzyjaźniłam się" szczególnie z programami Les Mills, których trenerzy potrafią z uśmiechem na ustach wycisnąć z Ciebie siódme poty i mega zmotywować do kolejnych powtórzeń nawet, gdy Twoje ciało mówi, że ma już dość :)
Czwarty miesiąc mojej walki o powrót do wagi sprzed ciąży opierał się już na pewnym wypracowanym schemacie - 2 do 3 dni treningów interwałowych przeplatane 1 dniem treningu siłowego. Tutaj macie szczegółową rozpiskę treningów jakie robiłam w tym czasie wraz z efektami jakie przyniosły.
Piąty i szósty miesiąc treningów to był swego rodzaju przełom! Kontynuowałam ustalony schemat ćwiczeń, czyli 2-3 dni treningów interwałowych Centrum Sportowca na zmianę z 1 dniem treningu siłowego. Taki układ treningów uważam za idealny ponieważ nie grozi nam wtedy monotonia w treningach, a nasze ciało jest ciągle pobudzane do nowej pracy i nie przyzwyczaja się do jednego rodzaju treningu, jak to ma zwykle miejsce, gdy w dłuższym okresie czasu ćwiczymy np. tylko treningi cardio. Ćwicząc tylko jeden rodzaj treningów ich efektywność z czasem zaczyna spadać, gdyż nasze ciało dość łatwo przyzwyczaja się do określonych ćwiczeń i takiego samego natężenia wysiłku. Ponadto uważam, że tak jak treningi interwałowe fantastycznie wpływają na spalanie kalorii, tak treningi siłowe z odpowiednim obciążeniem nie tylko świetnie modelują ciało, ale również bardzo dobrze wpływają na ujemny bilans kaloryczny organizmu.
W powyższych miesiącach włączyłam do planu treningowego również trening Tiffany Rothe tzw. "boczki", czyli 10 min Booty Shaking Waist Workout - Lose inches off your waist. Jest to trening, o którym pisało już wiele osób - chyba najpopularniejszy trening na najbardziej znienawidzoną część kobiecego ciała, czyli boczki. Trwa on zaledwie 10 minut dlatego łatwo go włączyć do codziennego planu treningowego, no bo co to jest 10 minut... ale ale... to wcale nie jest taki łatwy trening jak może się wydawać! O dziwo po dwóch pierwszych dniach miałam zakwasy tam gdzie nigdy w życiu nie miałam, czyli na boczkach i wzdłuż kręgosłupa!!! Po kilku dniach wszystko przeszło i ćwiczyło mi się już bardzo bardzo dobrze tak, że Tiffany zaczęłam traktować, jako moją codzienną "treningową wisienkę na torcie".
I tak oto po pięciu miesiącach ostrej walki i prawie codziennych treningów ujrzałam przy ważeniu moją wagę sprzed ciąży, czyli udało mi się zrealizować mój tzw. plan minimum! I to wszystko udało się bez stosowania jakiejkolwiek diety! Dlatego w szóstym miesiącu kontynuowałam i wagowo zeszłam już tylko 0,5 kg, ale spadło mi kilka dodatkowych cm. Oczywiście nie spoczęłam na laurach tylko ćwiczę dalej! Teraz treningi to mój zdrowy nawyk :)
I tak dobrnęliśmy do tego co każdego interesuje najbardziej, czyli do tego ile dokładnie udało mi się zrzucić dzięki powyższym treningom. Czas na szczegółowe - liczbowe podsumowanie minionych 6 miesięcy!
W ciągu 6 miesięcy na ćwiczeniach spędziłam 7641 minut, czyli ponad 127 godzin, co odpowiada temu jakbym ćwiczyła przez ponad 5 dni i nocy non stop! W sumie na 180 dni przypadło 140 dni treningowych, a na każdy z tych 140 dni ok 55 minut treningu.
Czy uważam te wyliczenia za sukces?
Oczywiście, że tak! Każdy z tych dni świadczy o tym, że dałam radę, pokonałam wewnętrznego lenia i zmotywowałam się, aby założyć strój do ćwiczeń i się nieco wypocić! I do tego zachęcam absolutnie każdego - nie tylko do ćwiczeń i do regularnego mierzenia obwodów, ale też do tego, aby zapisywać sobie kiedy i ile się ćwiczy, bo tego typu podsumowania dają przeogromnego kopa, gdy uświadamiasz sobie jak wiele dałaś z siebie. Dzięki temu możesz śmiało być z siebie dumna, jak wiele pracy włożyłaś w to, aby zmienić swoje ciało!
Ale wracając do efektów - oto ile udało mi się zrzucić w ciągu 6 miesięcy regularnych treningów:
- waga -8,5 kg
wymiary:
- łydka -2 cm
- udo -6 cm
- biodra -7 cm
- pod biustem -7 cm
- boczki -10 cm
- talia -11 cm
Nie jest to może jakaś spektakularna zmiana... oczywiście, że wiele osób przechodzi tak ogromne metamorfozy w ciągu pół roku chudnąc po kilkanaście kg, że moje -8,5 kg może się komuś wydać niezbyt wielkim wyczynem, jednak dla mnie to naprawdę bardzo duża metamorfoza. Bo najczęściej główną przyczyną chudnięcia bywa stosowanie rygorystycznych diet. I niestety, gdy po tego typu diecie dochodzimy do naszej upragnionej wagi to często zaczynamy popuszczać z dietą i dopada nas efekt jojo. W moim przypadku żadnej diety nie było i nie ma - po prostu ujemny bilans energetyczny wypracowywałam ciężką pracą - ćwicząc prawie codziennie. Dzięki temu chudłam powoli, ale jednocześnie moje ciało się ujędrniało i przybywało mi mięśni, więc dzięki temu teraz lepiej wygląda. Poza tym uważam, że dużo ważniejsze niż ważenie się jest mierzenie obwodów, bo często bywa, że waga nie spada, a jednocześnie spadają centymetry. Dlaczego tak się dzieje?? Ponieważ mięśnie ważą znacznie więcej niż tłuszcz, więc ćwicząc i rozbudowując mięśnie, bywa że waga nie spada, mimo iż ciało wygląda coraz lepiej.
Tak oto regularnie ćwicząc moje plany treningowe udało mi się zejść do wagi sprzed ciąży, ba! Nawet troszeczkę poniżej tej wagi! Dość długo zastanawiałam się czy odważyć się i wrzucić zdjęcie mojej obecnej sylwetki. Postanowiłam to w końcu zrobić głównie dlatego, że być może bardziej zmotywuje to kogoś do ćwiczeń niż tylko samo czytanie o treningach.
Zdaję sobie świetnie sprawę z tego, że moje ciało nie jest jeszcze idealne... ba! Do idealnej sylwetki jeszcze długa droga przede mną, jednak mimo wszystko jestem z siebie naprawdę dumna i cieszę się, że udało mi się zrzucić te 8,5 kg, a sumując centymetry z 6 punktów pomiarowych na moim ciele to zmniejszyłam swoje obwody aż o 43 cm!!!! Ponadto dzięki ćwiczeniom po ciążowym brzuszku prawie nie ma śladu i myślę, że jeśli nadal regularnie będę ćwiczyć to w przyszłe wakacje powinnam być naprawdę mega zadowolona z mojego ciała :)
Dlatego jeśli dobrnęłaś do końca tego posta i czujesz się choć trochę zmotywowana tym jak wiele jesteśmy w stanie zrobić naszym uporem i naszą ciężką pracą, to przyłącz się do mnie! Przebierz się w sportowe ciuchy! Włącz jeden z treningów, które ja ćwiczyłam (szczególnie polecam treningi interwałowe np. z Centrum Sportowca oraz treningi siłowe z obciążeniem np. Les Mills) i udowodnij samej sobie i całemu światu, że Ty też możesz zrzucić parę ładnych kilogramów i odmienić swoją sylwetkę, wcale nie katując się dietą. Musisz tylko pamiętać o jednym - nic samo się nie zrobi... jeśli rzetelnie będziesz regularnie ćwiczyć minimum 4 razy w tygodniu i dasz sobie czas, czyli minimum 3 miesiące to gwarantuję Ci, że zobaczysz jak Twoje ciało się zmienia! Oczywiście stosując do tego dietę na pewno znacznie szybciej uzyskasz efekty i to prawdopodobnie dużo lepsze niż ja. Jeśli jednak z jakiegoś powodu nie możesz stosować diety, bądź też po prostu nienawidzisz być na diecie, to teraz sama widzisz, że nic straconego, że mimo wszystko możesz zrzucić zbędne kilogramy, możesz wrócić do sylwetki, którą miałaś kiedyś, bądź osiągnąć taką o jakiej zawsze marzyłaś!
Wystarczy tylko chcieć!
Wystarczy zacząć ćwiczyć i uparcie dążyć do celu!
Wystarczy powiedzieć sobie głośno "Dam radę!"
- października 29, 2016
- 0 Komentarze